wtorek, 18 marca 2014

23.

Jestem na ostatniej dawce depakiny - 300 na noc jeszcze przez kilka dni. I koniec - chyba. Miałam 2 małe ataki, ale powiedzialam lekarzowi, że podejrzewam, że są one wynikiem niewysypiania się , bo ja właściwie nie śpię. A przy padaczce sen jest niezastąpionym lekarstwem. i tak oto mój lekarz rodzinny uznał, że najpierw damy mi się wyspać - dostałam nasen. Oprócz tego dalej biorę asertin na depresję i neurotop na paczkę.

Ktoś, kto wymyślił nasen powinien mieć nobla w kieszeni. Jest doskonały! W końcu czuję, że śpię, ze wypoczywam, że nie liczę miliardów baranów, albo nie rozkładam na czynniki pierwsze moich problemów o 2 w nocy :/ Teraz po prostu kładę się spać i śpię. I koniec. W dzień nie jestem zamulona, nie chce mi się spać absolutnie. Jestem aktywna tak jak powinnam.
Jedynym minusem są zaniki pamięci - bo są naprawdę. Jak połknę tabletkę i nie idę od razu spać (nie jestem od razu śpiąca i gotowa do wiercenia się w łóżku), po jakimś czasie jestem zamulona jakbym walnęła parę porządnych kielonów, mam bliskie spotkania ze ścianami, język mi się plączę jak bym pijana była do bólu, hehehe to całkiem śmieszne jest bo myślę wtedy jak najbardziej trzeźwo :) Tylko mój organizm inaczej reaguje ;) I nic nie pamiętam na drugi dzień. Ale to kompletnie nic, czarna dziura. Więc nie proponuję po zażyciu tabsa poważnych rozmów bo na pewno nic się nie będzie pamiętało. Ja nie pamiętam filmu który oglądałam kompletnie nic a nic. Albo że rozmawiałam z kimś przez telefon. Takie zwykłe sytuacje, ale mogłoby być śmiesznie...

Niestety dopiero dziś doczytałam, że nasen bardzo uzależnia, co nie jest mi na rękę :/ Póki co łykam go co wieczór i próbuję wysypiać się na zapas...