sobota, 5 kwietnia 2014

24.

Od 10 dni jestem już całkowicie bez depakiny... I z nasenem też się pożegnałam. Było cudownie, nigdy w życiu tak dobrze nie spałam jak wtedy kiedy przyjmowałam nasen. Ale dziadostwo uzależnia w trymiga, miesiąc to i tak długo...

W każdym razie pierwszy raz udało mi się uwierzyć, ze może... może uda mi się wyleczyć epi. 2 lata bez ataków - tak mówiła moja pierwsza neurolog. Mam nadzieję, że mi się uda. Chociaż wiem, że brak snu nawet przy lekach to najgorsze co może być. Nawet permanentny stres tak na mnie nie działa. Brak snu=atak. Muszę spać, ot, cała filozofia...

A jaką mam ochotę na wino, szampana, kielicha wódki!!! Tęsknię za alkoholem - najzwyczajniej w świecie tęsknię za tym. Żebym mogła usiąść wieczorem z lampką wina, wypić lampkę szampana w kąpieli albo kielicha w towarzystwie przyjaciół... Dla kogoś to może być dziwne, wręcz trywialne, bo to tylko alkohol, żaden wyznacznik życia, nic niezbędnego. Ale mi jest źle, że tego nie mogę :(

wtorek, 18 marca 2014

23.

Jestem na ostatniej dawce depakiny - 300 na noc jeszcze przez kilka dni. I koniec - chyba. Miałam 2 małe ataki, ale powiedzialam lekarzowi, że podejrzewam, że są one wynikiem niewysypiania się , bo ja właściwie nie śpię. A przy padaczce sen jest niezastąpionym lekarstwem. i tak oto mój lekarz rodzinny uznał, że najpierw damy mi się wyspać - dostałam nasen. Oprócz tego dalej biorę asertin na depresję i neurotop na paczkę.

Ktoś, kto wymyślił nasen powinien mieć nobla w kieszeni. Jest doskonały! W końcu czuję, że śpię, ze wypoczywam, że nie liczę miliardów baranów, albo nie rozkładam na czynniki pierwsze moich problemów o 2 w nocy :/ Teraz po prostu kładę się spać i śpię. I koniec. W dzień nie jestem zamulona, nie chce mi się spać absolutnie. Jestem aktywna tak jak powinnam.
Jedynym minusem są zaniki pamięci - bo są naprawdę. Jak połknę tabletkę i nie idę od razu spać (nie jestem od razu śpiąca i gotowa do wiercenia się w łóżku), po jakimś czasie jestem zamulona jakbym walnęła parę porządnych kielonów, mam bliskie spotkania ze ścianami, język mi się plączę jak bym pijana była do bólu, hehehe to całkiem śmieszne jest bo myślę wtedy jak najbardziej trzeźwo :) Tylko mój organizm inaczej reaguje ;) I nic nie pamiętam na drugi dzień. Ale to kompletnie nic, czarna dziura. Więc nie proponuję po zażyciu tabsa poważnych rozmów bo na pewno nic się nie będzie pamiętało. Ja nie pamiętam filmu który oglądałam kompletnie nic a nic. Albo że rozmawiałam z kimś przez telefon. Takie zwykłe sytuacje, ale mogłoby być śmiesznie...

Niestety dopiero dziś doczytałam, że nasen bardzo uzależnia, co nie jest mi na rękę :/ Póki co łykam go co wieczór i próbuję wysypiać się na zapas...

poniedziałek, 10 lutego 2014

22.

Dużo czasu minęło. Dużo się zmieniło. Chciałabym móc powiedzieć, że na lepsze. Ale to byłoby kłamstwo-ponieważ to mój blog, oszukiwałabym samą siebie. Bezsens.
Z pozytywów padaczkowych - odstawiam depakinę. W ogóle. W ocenie mojej neurolog neurotop sobie sam poradzi z moimi atakami. Odstawiam ją bardzo powoli, od grudnia. I nie jest źle. Ataków brak. Czyli malutki sukces. Póki co zeszłam z dawki 500x0x600 na 300x0x300. Niestety jest też druga strona medalu.

Depakina oprócz działania przeciwpadaczkowego stricte, jest też stosowana w depresji i innych zaburzeniach psychicznych jako stabilizator nastroju. Cóż. Właśnie się okazało, że i mnie ona stabilizowała... A nagle po dojściu do obecnej dawki upadłam i nie mogłam wstać. Nigdy, przenigdy nie czułam takiej niemocy sprawczej! "Na stanie" domowym dwójka dzieci i ja sama, a ja nie mogłam wstać z łóżka... I nikt nie mógł zmienić mojej postawy. Po tygodniu koszmaru stwierdziłam, że coś jest ze mną nie tak, że Boże! Tak nie można żyć! Nie jeździłam z dzieckiem na rehabilitację, zaniedbywałam wszystkie ważne sprawy. Poszłam do lekarza, który wyjaśnił mi co się stało. To przecież takie proste...

Biorę typowe antydepresanty teraz, podniosły mnie z gleby, choć nie wiem na jak długo. I jak długo miałabym je brać? Czyli, że co? Jestem typową 30 tką z depresją? Nie jestem tak silna jak mi się zawsze wydawało? Jak wszyscy o mnie myślą i jak zawsze dają mi to do zrozumienia? Więc jak ja mam żyć? Na kim się oprzeć kiedy sama nie mogę ustać? Jak nikt nie wyciąga ręki bo nie widzi takiej potrzeby? A nawet jeśli to ja... ja nie umiem przyjmować pomocy. Bo sama widzę siebie jako tą silną, która uniesie samodzielnie na swoich barkach wszystko, co los jej rzuci pod nogi...