czwartek, 22 sierpnia 2013

5.

Jest mi każdego dnia coraz gorzej... Może tak wygląda depresja? Może skończyły się moje siły na udawanie chojraka i superhero?
Codziennie ryczę. Nie jestem przed okresem. Ani w trakcie. Więc raczej nie jest to wina hormonów-bo ciąża w ogóle nie wchodzi w grę.
Zaczynam czuć, że mój mąż się odsuwa ode mnie. Nigdy nie był zbyt zaangażowany w moje choroby (tak tak, padaczka nie jest jedyna), ale teraz ewidentnie zaczynam go wkurwiać. Przez kilka dni był "do rany przyłóż". Jak widać, cierpliwości mu starczyło na chwilę... Bo już powinnam "wyzdrowieć", już znowu powinnam być TĄ Pauliną, która zawsze jest mądra, zawsze ma pełno pomysłów, zawsze ze wszystkim sobie sama radzi.
A tu ni chuja. Nadal jest Paulina do dupy. I nic nie wskazuje, żeby to miało się skończyć :/ Za to wyczytałam dziś, że to zupełnie NORMALNE przy neurotopie. Przerwy w myśleniu, zapominanie wyrazów, itd. Mój mąż chyba myślał, ze ja sobie ot tak, gadam. Dopiero jak te moje przerwy w myśleniu zaczęły niestety przynosić konsekwencje (było to do przewidzenia przecież) to dostrzegł problem. O którym w dość, powiedziałabym "nerwowy" sposób mnie poinformował...

Więc ja znowu ryczę. Dlatego że:

- zawaliłam sprawę
- mąż zamiast mnie wspierać ma pretensje
- a znaczy to, ze kompletnie nie brał na poważnie tego co mówiłam, albo nie słuchał-że tak kiepsko się czuję
- powtarzałam mu to milion razy, jak widać nie zrozumiał - kolejny raz
- on tylko mówi, ze rozumie, jak nic się nie dzieje, wszystko jest dobrze, jak sobie "marudzę" - kiedy z tego marudzenia robi się problem, to okazuje się, że on nie rozumie nic :(
- nie wiem jak to teraz odkręcić
- jak mam mu ufać - mężowi, że będzie dla mnie wsparcie a nie "opierdalaczem" nawet wtedy gdy będzie źle (sam to zawsze obiecuje)

Jest mi chujowo do bólu. Najchętniej zaszyłabym się pod kocem i ryczała, albo poszła do sąsiadki się wyryczeć. A tu nic z tego, zaraz muszę wychodzić, bo przyjeżdża chrzestna młodszej, trzeba jechać na dworzec i do jutra rżnąć głupa, ze wszystko jest ok :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz