niedziela, 15 września 2013

11.

Jestem. Żyję. Biorę duramid. I czuję się dobrze. Poza tym, że sikam. No ale to lek odwadniający, to wiedziałam. Pozytywne jest to, że chudzinka w końcu jestem :D Straciłam nadmiar wody to i waga poszła w dół :)
Byłam na ćwiczeniach. Było tak mega zajebiście, że po prostu brak mi słów. Nie sądziłam, że może mi to dać tyle radości.
Ale przecież nigdy nie może być zajebiście. Ewentualnie raz, przez chwilę. Żebym dobrze wiedziała co tracę. Żebym miała to poczucie. I tym razem to nie moja "przyjaciółka". To zupełnie przyziemne rzeczy. Zaczął się rok szkolny. A co za tym idzie rozpoczął się sezon na choroby moich dzieci. Drugi tydzień dziś się zaczyna jak jestem uziemiona z nimi w domu. Mogłabym poprosić sąsiadkę, żeby z nimi zostawała. Ale kto mnie wtedy będzie woził?
I tu problemem już jest padaczka. Ograniczam jazdę autem do minimum. Do dojazdu do sklepu 300 m czy lekarza rodzinnego 500 m. Nie chcę bo się boję prowadzić auto. Po lekach już czuję się dobrze, to nie to. Po prostu mimo leków ataki zdarzają się nadal. Co by było, gdybym straciła świadomość za kierownicą? Gdybym wykonała jakiś niewiadomy manewr, tak jak chowa rzeczy? Zbyt wiele mam do stracenia, żeby tyle ryzykować.
Więc jakie wyjście mi zostało? Wiadomo... Muszę zrezygnować z ćwiczeń. Doskonale wiem, że choroby zakończą się najwcześniej w maju przyszłego roku... Czyli zakończyłam już "karierę" gwiazdy fitness. Znowu zostaję sprowadzona do roli matki polki, nikogo poza...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz