środa, 18 września 2013

14.

Ciągle tu wieje pesymizmem. Smutkiem. Wrogością. Złością. Dziś zastanawiałam się, czy naprawdę nie ma choć jednej pozytywnej rzeczy, którą może odkryłam?, zrozumiałam? dzięki padaczce.
No ni chuja. Nie stałam się lepszym człowiekiem. Nie stałam się lepszą matką, żoną. Jestem, jaka jestem. I byłam.
Po prostu ta choroba dodatkowo mnie przygniotła odbierając marzenia. Albo raczej możliwość ich realizacji. Zaczęłam się bać. Inaczej już kalkuluję pewne rzeczy.
Ale to wszystko to kolejny minus tej pieprzonej choroby. Bo ja ciągle w duchu, w środku, nadal jestem spontaniczna. Nadal uważam, że "kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana". Nadal nie chcę być bierną istotą na tym padole łez. Nadal chcę zmieniać swoje życie, próbować spełniać marzenia, choćbym miała upadać. To będę wstawać i dalej próbować. Bo ja taka jestem. A ta jebana choroba mnie tu też ograniczyła.

Więc (wiem, nie zaczyna się zdania od "więc" ale to mój blog i moje błędy) nie ma kurwa jednego, ani nawet połowy plusa. Który mogłabym odhaczyć na kartce, ze zachorowałam, ale "coś tam". Nie ma coś tam. Jest tylko chujowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz